Dziś Julcio, jak co tydzień od pewnego czasu, był w mieście cywilizować się z wielkomiejskimi psami:) Jest to co najmniej 3 godzinna wycieczka – prawie godzina drogi w jedną stronę, ponad godzina na miejscu i znów prawie godzina powrotu. Uważam jednak, że warto poświęcić ten czas.
Życie z psem na wsi ma na pewno mnóstwo plusów – przede wszystkim natychmiastowy dostęp do terenów typu – łąki, lasy, rzeki. Najważniejsze jest to, że pies nie musi na co dzień borykać się z miejską dżunglą, a jest z czym! Zaledwie wczoraj byłam na konsultacji z psem, któremu przyszło żyć na warszawskim Mokotowie – został niedawno adoptowany i jest bez doświadczeń z miastem i z psami. Właścicielka nie posiada auta, więc pies musi trzy razy dziennie mierzyć się z niezliczoną ilością samochodów, psów, rowerów, dzieci, hałasów. Przejście przez ogromne skrzyżowanie z tramwajami, żeby dojść do parku, jest dla tego psa wręcz traumatycznym doświadczeniem. Oczywiście dla większości czworonogów miejskie życie jest jako tako znośne, ale często nie dostrzegamy po prostu ich zmęczenia i stresu z tym związanego, a źródeł zachowań problemowych szukamy gdzie indziej.
Z pewnością psie życie na wsi jest łatwiejsze ( nie mówimy oczywiście o psach żyjących na łańcuchach czy cały dzień zamkniętych w kojcach lub po prostu na podwórkach ), ale też nie jest całkiem „pełne”. Przede wszystkim brakuje w nim psów! Zdarza się na spacerze spotkać kogoś z psem – ale jest to niezwykła rzadkość. Zdarza się też napotkać, tak zwane przeze mnie „niuńki”, czyli psy wolnochodzące – bardzo lubię te spotkania – takie psy na ogół są mądre, zrównoważone, nie szukają konfliktów i świetnie się komunikują. Jednak z reguły na spacerze jesteśmy sami i towarzyszą nam tylko dzikie zwierzęta.
Dlatego właśnie jeździmy do Warszawy cywilizować Julka:) W końcu sama też czasem jadę do miasta spotkać ludzi i założyć czyste ciuchy:))
Natomiast dla psów miastowych, moim zdaniem, koniecznością są wyjazdy poza miasto i spokojne spacery po lesie czy łąkach. Takie regularne wycieczki dają psu momenty wytchnienia, możliwość swobodnego spacerowania bez narażenia na gigantyczną ilość bodźców, bez stawiania czoła co rusz to nowym wyzwaniom, bez mijania kilka/kilkanaście ( czasem kilkadziesiąt ) razy dziennie psów różnych – podbiegających, szczekających, nadmiernie przyjaznych czy rzucających się na smyczy ( te zachowania często właśnie są skutkiem takiego środowiska ). Oczywiście każdy pies jest inny – i dla jednych miasto jest łatwiejsze a dla innych trudniejsze ( a dla niektórych wręcz niemożliwe ), jednak wszystkim takie wyprawy dobrze zrobią, a tym najciężej znoszącym miejski zgiełk są niezbędne do zachowania jakiejkolwiek równowagi psychicznej!
Podsumowując – niestety czy pies żyje w mieście, czy na wsi – powinniśmy poświęcić czas na wycieczki w jednym lub w drugim kierunku;)
Ja już dziś swoje zrobiłam:)
Autor: Klara Kreutz