spacer z psem i dzieckiem

Spacer – temat rzeka. To jeden z najważniejszych elementów życia z psem i na pewno będziemy jeszcze o tym pisać, ale teraz chciałam trochę o spacerach w kontekście dziecka. Najważniejsze, żeby pies miał osobne spacery – tylko z nami, które zaspokajają jego potrzeby, a nie potrzeby dziecka. Jednocześnie jest to czas tylko dla psa, kiedy mogę się na nim skupić, a on odpocząć od domowego zamieszania. Bez satysfakcjonujących spacerów, niezależnie od sytuacji, ale szczególnie, gdy w domu grasuje szybko przemieszczający się lub wrzeszczący stwór, nie uda się przetrwać – ani psu ani Wam!
Więc cóż… zasuwam w śniegu, w deszczu, w upał, po ciemku, z gorączką, czasem z pretensjami na głowie „ciągle zajmujesz się tym psem”:/Ano tak – bo wiem, jakie to ważne i że nie robię tego tylko dla psa, ale dla nas wszystkich. To dzięki temu mogę potem poświęcić czas Berniemu i skupić się na nim nie walcząc co chwile ze skaczącym, gryzącym wszystko Julkiem. Oczywiście wiem jak to jest skomplikowane:/ Spędzam pół życia na planowaniu jak to zrobić, żeby wyjść z psem. Zwłaszcza kiedy Piotrek wyjeżdża – na ogół korzystam z pomocy babci lub znajomych. I nie, ogród nie załatwia sprawy! Chociaż nie ukrywam, że ułatwia – na ogół idę z psem 2 razy na spacer a wieczorem tylko wychodzimy na ogród. Powiem szczerze, że nie wiem co bym zrobiła mieszkając w bloku – przecież nie zostawię w mieszkaniu samego 3 latka, żeby wysikać psa:/
Czasem jednak fajnie wyjść razem, a bywa, że nie ma innej logistycznej opcji! Dopóki dziecko jeździ w wózku to jeszcze jest prosto, ale potem sprawa zaczyna się komplikować:)
Oto jeden z naszych pierwszych wspólnych spacerów z Julkiem i Bernim:
u nas najlepiej się sprawdza, kiedy Berni jest na rowerku- wtedy nasze tempo przemieszczania się jest podobne, a on jakoś mniej się rozprasza i zatrzymuje niż kiedy jest pieszo. A było to tak: pojechaliśmy samochodem we trójkę do lasu w piękny ciepły dzień. Humory nam dopisywały, Berni jechał, pies maszerował na lince, po drodze robiliśmy ćwiczenia, szło się świetnie więc… szliśmy dalej:) mieliśmy już niedaleko rzeczkę i chciałam do niej dojść co by pies się zwodował. No i pięknie, pies mokry i szczęśliwy, dziecko też zadowolone i w końcu czas na powrót. I się zaczęło… Berni, że on już nie będzie jechał na rowerze – ok, poprowadzę jego rower. Coraz wolniej człapie i marudzi, że jest zmęczony i już „mama, na rączki” – „Nie, musisz iść sam!” Żar się z nieba leje, a tempo mamy prawie zerowe, Berni ciągle siada na ziemi i ogląda kamyczki. Dotarliśmy wreszcie do zacienionej części drogi – uff…i wtedy Berni ogłasza, że zrobił kupę i iść dalej nie może! Oczywiście nie mam na zmianę pieluchy ani nawet chusteczek, ani żadnej torebki:/ pieluchę muszę mu zdjąć i co? I wyrzucić – potem wrócę po nią autem. Berni odmawia dalszej drogi! No więc idę – z psem na lince, który raz się zatrzymuje a raz ciągnie, tą samą ręką trzymam rower a drugą niosę dziecko z brudnym tyłkiem! No jak zobaczyłam wreszcie samochód, to jak bym ziemię obiecaną zobaczyła!
Z Kokoszem ( poprzednim psem) też kiedyś za daleko zaszliśmy – bo liczyłam na to, że kółko zrobimy – ale przejścia nie było i trzeba było wracać całą drogę. Miejsce było całkiem dzikie więc zostawiłam rowerek w krzakach, Berniego wzięłam na barana ( wtedy jeszcze dawałam radę ) a Kokosz był luzem – poszło więc o wiele łatwiej:) Następnego dnia, już tylko z psem, wróciłam po rower.
Uczę się na błędach i jakoś opanowaliśmy wspólne spacery. Przede wszystkim nie są zbyt długie i nie oddalam się zbyt daleko od samochodu, czyli raczej ruchy okrężne:) Czasem się zatrzymujemy i np. przy jakimś stole w lesie jemy przekąski, a pies dostaje gryzaka, czasem siadam na ziemi z Julkiem a Berni biega wokół nas, albo bawimy się w chowanego – bo nie nazwałabym tego górnolotnie tropieniem – Berni zresztą na ogół szybko po schowaniu się krzyczy głośno ” tu jestem”!:)
Zabierając więc małe dziecko i psa na spacer planujcie zawsze powrót!:) Ja idę z nimi tylko w miejsca gdzie nie ma za dużo bodźców – raczej las, łąki – nie dałabym rady pilnować dziecka i ogarniać psa np. z innymi psami. Do parku więc raczej chodzimy osobno, albo z Bernim albo z Julkiem. Chyba, że wybierzemy się wszyscy razem z Piotrkiem.
Oczywiście wszystko zależy od psa – w jakim jest wieku i „stanie umysłu”😉 A Julek to rzeczywiście jest „stan umysłu”:)) Ale nie ma psa, który nie potrzebuje fajnych spacerów! A kiedy w jego życiu pojawia się ludzkie szczenię, to najpewniej będzie ich potrzebować bardziej niż kiedykolwiek.

Autor: Klara Kreutz

Przewijanie do góry